środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 2.

On tu był. Siedział obok mnie. Sens mojego istnienia sprzed ostatnich trzech lat.
-Molly?-uśmiechnął się szeroko, zdejmując okulary. -Nie zmieniłaś się ani trochę. Dzięki Bogu chodzisz ze mną do szkoły! Jak bardzo dziwne jest to, że mamy miejsca koło siebie?- śmiał się, zachowując się tak, jakby nic się nie stało.
-Dobrze, po pierwsze- to jest moja szkoła, dostałam się tu, pamiętasz? Po drugie- to nie jest dziwne, że tu siedzisz, ponieważ wszyscy inni trzymają się z dala ode mnie z wyboru. I po trzecie- co ty tu robisz, Bieber?- syknęłam
-Wow, może jednak się zmieniłaś-szydził.- Molly, co się stało, jesteś jak moja najlepsza przyjaciółka?
Zaśmiałam się- Poprawka, ja byłam twoją najlepszą przyjaciółką. Kto wyjeżdża do innego kraju bez pożegnania się ze swoim najlepszym przyjacielem?
-Molly, musisz pozwolić mi wyjaśnić- błagał. Mogłam zobaczyć ból w jego oczach.
Zadzwonił dzwonek.
-Nie Justin, jest w porządku. Jestem już dużą dziewczynką- chwyciłam swoją torbę i udałam się w kierunku wyjścia klasy, kiedy pani Brown zatrzymała mnie kiedy wychodziłam.
-Molly, widzę, że masz dobre początki z Justinem tutaj. I popatrz! Jesteście razem we wszystkich klasach! Molly, wybrałam cię, żebyś oprowadziła Justina po szkole, ok?
-Ok- przerwała mi
-Świetnie! Możecie iść teraz razem!- pisnęła, po czym wyprowadziła mnie i Justina, za drzwi.
Odwróciłam się żeby spojrzeć na Justina, który uśmiechał się do mnie z nadzieją.
-Chodźmy- mruknęłam
-Wow, opowiedzieli wszystkim o tym co nadchodzi, czy dziewczyny z tej szkoły po prostu mnie nie znają?- zapytał, jednocześnie przyglądając się prawie każdej dziewczynie, która przechodziła.
Wyśmiałam go- Nie, wszyscy tutaj widzą cię nadal jako Justina. Nie ma specjalnego traktowania.

Usiedliśmy przy moim stole, na stołówce. Znajdował się on w kącie, za automatami. Tam gdzie nikt nie mógł mnie zobaczyć.
-Więc...Gdzie są twoi przyjaciele?- zapytał, usiłując zmienić temat.
-Jedynym miejscem jest jej mózg- skinęłam w kierunku Layli, która akurat zrobiła minę typu "nic nie widziałam".
Uśmiechnęłam się, kiedy Justin zaczął się śmiać. Może jednak nie zmienił się aż tak bardzo?
-Woah, czekaj. To jest Layla Gordons?
-Yupp, w całej swojej okazałości blond-stereotypu. - powiedziałam jednocześnie kończąc swój lunch.

Layla podeszła do nas jednocześnie ukazując swój plastikowy uśmiech.
-Hej, Justin, pamiętasz mnie?- zapytała, po czym pochyliła się, dając Justinowi pełny widok na dół jej topu. -Jestem pewna, że tak- powiedziała mrugając do niego.
Uderzyła go żartobliwie w ramię.
-Dobrze, dlaczego siedzisz tutaj, a nie z nami? Należy siedzieć z ludźmi, a nie z dziwakiem.
-Idź umrzeć, Layla- uśmiechnęłam się szyderczo
-Och, jest tylko jeden problem- powiedziała sarkastycznie.-Nic dziwnego, że ubierasz się jak gówno, skoro masz piersi jak 6-letniego chłopca. -zaśmiała się. Zasadniczo, wszyscy na sali zaczęli się śmiać. Dobrze, wszyscy oprócz Justina.
Spojrzałam na dół, na swoje stopy i zarumieniłam się.
Justin popatrzył na Laylę- Pierdol się, Layla! Przynajmniej widzi swoje stopy, a nie piersi patrząc na dół! Ile zarobiłaś już na swoich cyckach? Jezus, część tych pieniędzy powinnaś przeznaczyć na naprawianie swojej twarzy!- splunął
Spojrzałam w górę i zaśmiałam się. Może i był palantem, ale za to śmiesznym palantem.

Layla odwróciła głowę i patrząc zraniona, poszła.
-Dzięki- powiedziałam uśmiechając się niepewnie
-Dzięki za co?- powiedział zmieszany
-Hmm za uratowanie mnie od matki wszystkich suk. Prawdopodobnie tylko niszczę ci tutaj reputację mimo twojej super-sławy. 
-O czym ty mówisz? Jestem twoim najlepszym przyjacielem, dlatego to robię- uśmiechnął się
-Ale ty-Jus- zdobędziesz przeze mnie złą reputację. Ale jak twoja sława? Dlaczego wciąż być ze mną? No i dlaczego tu wróciłeś?- zapytałam nerwowo, jednocześnie grzebiąc w torbie z lunchem.
-Więc, moja mama twierdzi, że przez tą całą sławę zaczyna mi odbijać. Ale wiesz, ja tylko z zewnątrz wydaję się być kretynem. Moi fani potrafią doprowadzić do dużego rozgłosy wokół mnie, ale hejterzy potrafią zrobić dużo więcej!- zaśmiał się.-I dlaczego mam nie chcieć spędzać z tobą czasu? Jesteś jedną z najfajniejszych osób jakie znam! I Molly- przepraszam, że wyjechałem bez pożegnania. Nie mogem pokazywać jakichkolwiek stosunków z dziewczynami. Moi fani potrafią wariować z powodu byle jakiego gówna- zaśmiałem się. Ale nie ma kłamstwa na to, że codziennie, kiedy byłem w trasie o tobie myślałem. Myślałem o tym z czego byśmy się śmiali gdybym tam był. Uśmiechałem się wtedy sam do siebie, a cała ekipa patrzyła na mnie jak na kosmitę. Oni po prostu nie mogą cię mieć, tak jak ja. Tylko proszę, możemy wrócić do tego co było?
-Hmm...Zastanowię się nad tym- zaśmiałam się-Hej, gdzie jest twój lunch?- zapytałam
-Powinnaś wiedzieć, że jestem na nowej diecie, żeby moje bicepsy były rozmiaru mojej głowy- przerwałam mu, po czym uderzyłam go w tył głowy.
-Och, Bieber, jeśli chcesz wrócić do bycia najlepszymi przyjaciółmi, musisz z kończyć ze super-sławą, zrozumiano?- uśmiechnęłam się do niego, kiedy ten trzymał się żartobliwie za głowę jakbym go zastrzeliła.
-Tutaj... Teraz nie mówię, że nie jestem dla ciebie dobra- podałam mu połowę mojej kanapki.
-To jest to co myślę, że jest?- powiedział, po czym na jego twarzy ukazał się wielki uśmiech
-Zależy od tego, czym myślisz, że jest- roześmiała się
-Czy to jest masło orzechowe z kanapką-galaretką robione przez twoją mamę według sekretnego przepisu na masło orzechowe i galaretki?- był śmiertelnie poważny
-Znasz go- uśmiechnęłam się
Sapnął, po czym mocno mnie przytulił nucąc naszą maślano-orzechową-galaretkową piosenkę. Brakowało mi tego uścisku.
-Och, powinnam cię poinformować, że moja mama jakiś rok temu powiedziała mi, że trzy nie jest faktycznie...
Przerwał mi-Och, nie! Chcesz mnie zabić! Nie chcę wiedzieć o takich rzeczach!- śmialiśmy się razem

-Och, mam coś dla ciebie, kiedy byłem w trasie!- uśmiechnął się i zaczął grzebać w torbie.-Więc, skoro chcemy powrócić do tego kiedy mieliśmy 6 lat i Layla Gordons wylała na swoje nowe, markowe buty z błyszczącymi światłami, sok winogronowy- zaśmialiśmy się razem
-Nigdy nie pogodzisz się z faktem, że nie było ich na ciebie?- zapytałam żartobliwie i poklepałam go po plecach
-Zamknij się! Miały świetne światła, a po zalaniu nie działały! W każdym razie, powrót do historii- uśmiechnął się- Ona zepsuła moja buty, więc ty wzięłaś bezpieczne nożyczki i...
-I obcięłam jej włosy- uśmiechnęłam się.- Gdyby suka wiedziała co jej się stanie twoje buty stałyby się bombą!- roześmiałam się, dysząc.-I ona za to zerwała moją bransoletkę przyjaźni! Tą, którą przywiozłeś mi z Włoch- zmarszczyłam brwi na wspomnienie, jaką krową była
-W końcu!- zaśmiał się- Dobrze, kiedy byłem w trasie, znalazłem kopalnię i kiedy jechaliśmy do Wenecji, kogo spotkaliśmy? Starszą pani i jej stragan, gdzie kupiłem ją dla ciebie po raz pierwszy! Kupiłem go dla ciebie. I nie wiem czy chciałabyś go zobaczyć wkrótce, ale dostałem się do tego.
Justin schylił się i zawiązał na moim nagarstku bransoletkę.
-Justin, jesteś niesamowity! Powoli zaczynam się coraz bardziej cieszyć z twojego powrotu! Może ostatnio nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale zawsze będziesz ze mną.- uśmiechnęłam się i przytuliłam go

_______________________________________
No to mamy drugi rozdział. Ten już jest znacznie dłuższy od poprzedniego. Pierwszy miał był po prostu takim początkiem dla naszego ff. Podoba się?

Wasza,
@HeroGrande




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz